piątek, 18 marca 2011

Indie. oczy, dworce kolejowe i pociągi, czyli wszystko zależy od punktu widzenia

po długiej przerwie, która spowodowała przygaśnięcie entuzjazmu zarówno u mnie, jak i u moich wiernych czytelników (wiem z relacji osobistych :) ), postanowiłam ruszyć palce (i hipokamp) i napisać chociaż krótko ale na temat. w poszukiwaniu inspiracji otworzyłam folder ze zdjęciami z Indii. minęło 5 lat od czasu mojego pobytu w Indiach. to spora perspektywa, naznaczona naturalnym symptomem blaknięcia wspomnień. jest to więc ostatnia chwila, zanim ich resztka zagaśnie. wykorzystajmy tę iskrę, by z powrotem rozpalić choćby mały płomień i ogrzać przy nim naszych ciekawskich Wewnętrznych Podróżników. nie będzie to opowieść z fabułą ale raczej przemyślenia post hoc.

motto tytułowe, czyli "wszystko zależy od punktu widzenia" - co się za tym kryje? zobaczmy.
co tu widać? dworzec kolejowy - akurat ten znajduje się w miejscowości Gaya, niedaleko Bodhgayi, miejsca, w którym Budda swego czasu zobaczył Gwiazdę Poranną, siedząc pod drzewem. dlaczego zaczynam tak prozaicznie? ot dworzec, dużo ludzi... no właśnie. do Bodhgayi mogłam dojechać z pomocą zorganizowanej wycieczki, oszczędzając sobie trudów podróży, spóźnionych wiecznie i wielugodzinnie pociągów oraz wielu innych niedogodności (lub jak kto woli - przygód). jednak będąc w podróży z moim ówczesnym towarzyszem wybraliśmy te "trudy" zamiast prostego rozwiązania za trochę więcej kasy.
to, co dostaliśmy w zamian, to uczestniczenie w życiu ludzi, których w Indiach jest najwięcej, czyli biednych i prostych. biedni głaszczą na dworcach wychudłe krowy, śpią na ziemi, żyją tak jak umieją i jak mogą. jeśli wybieramy życie z nimi, nieuchronnie czeka nas poddanie się ich regułom. dzikie przepychanki pod okienkiem z biletami, typowe dla Hindusów ściemy i oszustwa względem białasów ;), podmywanie się w kolejowych toaletach, odganianie komarów napełnionych hinduską krwią.
co jeszcze widać, gdy się jest tam, gdzie są ludzie biedniejsi? oni żyją też przy torach. o świcie urządzają sobie masowy wychodek wzdłuż szyn. tysiące anonimowych tyłków wita dzień w oczach przeciętnego człowieka w podróży :). na tory wylewa się pomyje, przy torach jest trochę miejsca na śmieci, a dzieci znajdują miejsce do zabaw. od czasu do czasu przejedzie pociąg i zrobi miłą bryzę. nic, tylko budować swój slums przy szynach!
ok, możemy się śmiać z tej perspektywy... ale to nie cały obrazek. czy widać coś jeszcze z tego punktu siedzenia? a może ktoś patrzy na nas? młode hinduskie oczy na pewno dostrzegą jasny odcień skóry na ręce, wychylającej się przez okno i trzymającej aparat fotograficzny. nie dostrzegą może z tej odległości, że ta ręka ma jasne włosy ;), których hinduska ręka nie ma... ale to nieważne. ważne, że ręka jest jasna i że twarz zza okna jest kobieca! pamiętam, jak jadąc z Delhi w kierunku pustynii Thar w pociągu był taki tłok, że musiałam skulić się na siedzeniu i starczyło miejsca tylko na minimalny ruch. wokół zgromadzili się ciekawscy młodzi mężczyźni, wykorzystujący każdą okazję by porozmawiać w języku hinglish, zapytać czy mam męża, upewnić się jeszcze 5 razy i szeroko się do mnie szczerzyć. urocze. na koniec rozdałam im prawie wszystkie swoje drobniaki polskie, które przywiozłam właśnie na taką okazję.

jakie jeszcze spojrzenia wydarzają się w pociągu, w trakcie drogi? rozmyte i nieostre... wylosowane z możliwej puli nieskończonych kombinacji indyjskiej rzeczywistości. matka niesie dziecko i dźwiga zakupy w dłoniach. zdjęcie to można by nazwać kiepskim, a niektórzy z pewnością by je wyrzucili nawet tuż po zrobieniu. ja postanowiłam je zachować jako ważne wspomnienie. doczekało się ono pozytywnego komentarza osoby, która dostrzegła jego wagę (pozdrawiam Grzesiu). a jest to waga rzeczywistości, realizmu. nieostrość przekazuje ciężar i gorąco, przymknięte oczy zmęczonej kobiety, być może nawet coś więcej... takie jest życie, które ona widzi niosąc syna na plecach, a ja patrząc na nią z pędzącego pociągu. twarz smaga mi gorący wiatr. jej twarz smaga bryza pędzącej tuż obok blaszanej masy. syn śpi, uwieszony na plecach rękami, a nogami obejmując rozszerzające się i kurczące płuca matki. być może sennym spojrzeniem sięga Taj Mahal...
inna kobieta, której pieśń zapamiętałam... zdaje się, że była niewidoma. przemierzała korytarze najniższej klasy pociągów hinduskich, wyśpiewując i sprzedając na wagę orzechy z drzewa arachidowego. jak wyglądał jej świat, jak był uformowany w jej wyobraźni bez obrazów? czy składał się z zapachów, dźwięków? kobiece ciało samo układało się w wąskich przejściach między siedzeniami. w moich oczach wyglądała jak śpiewny duch, a była przecież jedną z wielu sprzedawczyń w korowodzie, w nie kończącej się drodze z celu do celu.
 w końcu nadszedł sen - duszne powietrze i zmęczenie podróżą owocuje w pozycje horyzontalne :). kocyk z samolotu leży na mnie jedynie z powodu przyzwyczajenia ciała, które potrzebuje oddzielenia go od bodźców świata w momencie zasypiania. kraty w oknach nie są żadną granicą dla powietrza, które przeciągiem czyści podłogi i wywiewa zapachy skończonego niedawno obiadu. oczy zamknięte, wtulone w poduszkę. jaki jest ten punkt widzenia? stukoczący, dudniący, kołyszący...
 to prawda, że dużo czasu spośród 1,5 miesiąca w Indiach spędziliśmy właśnie w pociągach. moja najdłuższa trasa wyniosła 33 godziny samotnej podróży do Igatpuri. czasami, gdy nie było już miejsca w najtańszej klasie pociągów, rezerwowaliśmy miejsce w wyższych. zdążyłam zobaczyć wszystkie rodzaje transportu, jakie oferuje Indian Railway. w klasie z klimatyzacją co prawda też biegają karaluchy, mieszkające w wagonie kuchennym, ale za to jest chłodniej... na tyle chłodniej, że trzeba siedzieć w swetrze, chuście i pod kocem :). w takim miejscu człowiek przypomina sobie o istnieniu cywilizacji i nawet nie boi się z niej korzystać. z tego punktu widzenia świat jest błękitny, sterylny, a zza małych okien nie widać wiele, bo są zasłonięte granatowym materiałem.

podróż to seria wyborów, od których zależy to, jaki punkt widzenia przyjmiemy - i na odwrót. to także kontakt z innymi punktami widzenia, wymiana, przepływ, poznanie i wieczna żywa tajemnica. jeśli chcesz zobaczyć świat oczami ludzi biednych, musisz być wśród nich chociaż trochę, chociaż w drodze, chociaż w pociągu... tu najłatwiej, to teren niczyi. tak jak dworce kolejowe. jeśli chcesz poczuć się jak wśród bogatej sekcji społeczeństwa - pojedź droższą klasą pociągu, poleć samolotem, zarezerwuj miejsce gdzie spędzisz niezobowiązujący czas wspólny z ludźmi z tej klasy.

punkt widzenia podróżnika jest perspektywą otwartą. jest drogą, która wiedzie pośród gąszczu życia, jak tętnice idą pośród ciała, utrzymując je przy życiu i ruchu.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"podróż to seria wyborów...."
........trafne!
Ale!, w zależnosci od świadomości, wiedzy, szczęścia, szacunku dla życia
to seria fascynacji gorzkich, słodkich lub przecietnie-zasobnych:)
Pamiętam Olu i Twoje zachwyty, i gorzkie rozczarowania, i nasz strach - czy dasz radę fizycznie i duchowo z niespodziankami lub chorobami.....
To przywilej wieku i wytwarzanej PARY! na zachłanność Świata.
Oby ta PARA szła nadal w poznanie i zachwyt innością:)
Inność, która "wypina tyłki na tory" lub dostarcza chorób przez fakt niepotrzebnego przybliżenia się do nich, jest dla mnie, ciut-pouczonego człowieka:) innością zbędną, którą intuicyjnie omijam, bo szanuję dar Zycia i postrzegania piękna!
Jak zwykle, tzw "mądry wybór" zależy od wielkości Świadomości Jego istnienia! Świadomości wyuczonej cywilizacyjnie, odczuwalnej zmysłowo i pozazmysłowo i wspólnych z Towarzyszami potrzeb przeżywania bycia Razem, ponad spotykane Inności!
Tego RAZEM wielorako znaczeniowo, ale bez niepotrzebnych negatywnych implikacji zdrowotnych życzę:)
pozdro!
iwakoz

Fela pisze...

W tym wypadku raczej punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, albo leżenia w Sleeperze ;-). Miejsca na szczęście całkiem, całkiem, no chyba, że podróżnik mierzy ponad 180 i odnoża długie ;-). Z jednym się tylko nie do końca zgodzę - wycieczek zorganizowanych do Bodhgaya jak na lekarstwo. To miejsce leży poza szlakami turystycznymi, więc z rzadka docierają tam grupy. No chyba, że są to grupy pielgrzymujących buddystów z Polski (bardzo rzadko), Korei itd. Jak już dochodzi do wycieczek, to tak czy owak, najczęściej wybiera się pociąg - wiadomo, do Gaya i stamtąd autorikszą lub autem. Ściskam, fanka pociągów indyjskich ;-)

bloggerka: niespa pisze...

Nareszcie! Spokojnie muszę przeczytać tekst jak tylko wrócę po otwarciu wystawy. A komentarz będzie długi taki jak u moich dwóch poprzedników. Pozdrawiam!

Leonard pisze...

trzeba dmuchac na tlacy sie jeszcze ogien entuzjazmu :)

kolejny indyjski post przed Wielkanoca ?

bloggerka: niespa pisze...

Trzeci raz przeczytałam tekst i już nie wiem co chciałam powiedzieć!!! W Indiach korzystałam z pociągów i to z tych najtańszych wagonów. To co widziałam przez okno, na dworcu zaakceptowałam i ...stałam się jedną z osób podróżujących. Dziewczyną z tłumu. Nic mnie nie dziwiło, płynęłam z falą. Ludzi, których spotkałam w pociągach polubiłam. Byli mili i ciekawi mnie. A ja byłam ciekawa ich. Zawsze w podróży powtarzam sobie, aby otworzyć się na wszystko, co ta podróż daje, w przeciwnym razie niczego nie doświadczę, niczego o tym świecie się nie dowiem...

bloggerka: niespa pisze...

Trzeci raz przeczytałam tekst i już nie wiem co chciałam powiedzieć!!! W Indiach korzystałam z pociągów i to z tych najtańszych wagonów. To co widziałam przez okno, na dworcu zaakceptowałam i ...stałam się jedną z osób podróżujących. Dziewczyną z tłumu. Nic mnie nie dziwiło, płynęłam z falą. Ludzi, których spotkałam w pociągach polubiłam. Byli mili i ciekawi mnie. A ja byłam ciekawa ich. Zawsze w podróży powtarzam sobie, aby otworzyć się na wszystko, co ta podróż daje, w przeciwnym razie niczego nie doświadczę, niczego o tym świecie się nie dowiem...

kozica! pisze...

@niespa
Twoje doświadczenie jest mi bliskie, także otwartość w podróży. bardzo dziękuję że o tym napisałaś tak osobiście :)

ten tekst jest być może momentami cyniczny ale to nie jest wycelowane w samych ludzi, bo zdaję sobie sprawę jak trudno im zmienić swoją sytuację i jakość życia - szczególnie w Indiach!

współczucie i empatia chwilami ścierała się u mnie z brakiem empatii i złością na natręctwo i przebodźcowanie od czasu do czasu. chciałabym nie oceniać, a zauważać - chociaż priorytetem w tym balansowaniu jest też dbanie o podstawowe własne potrzeby i respektowanie granic :).