poniedziałek, 2 marca 2009

Ko Jum

teraz bedzie o pustych plazach z palmami i oceanie. tak na prawde nie powinnam pisac nazwy tej wyspy, poniewaz jest piekna wlasnie dlatego, ze nie ma tam prawie ludzi. w zwiazku z tym od razu odradzam wszystkim wizyte na Ko Jum ;). i mowie to calkowicie serio!
Ko Jum, inaczej zwane Ko Pu, zawdziecza nazwe wioskom polozonym na tej wysepce. niestety nie zdazylam sie spytac kogokolwiek o znaczenie tych nazw, poniewaz na tej wyspie czas nie istnieje, wiec nie moglam z tym zdazyc ;).

po skomplikowanym, ale tanszym od tego prostrzego, dojezdzie, zainstalowalismy sie w bambusowej chatce bez pradu za 15PLN (na 2 osoby). w restauracji porcje byly takie jak 3 przecietne, a ceny takie jak 1,5 przecietnej, wiec w sumie sie oplacalo. a zarcie bylo przepyszne.... gdzie jest ten raj? no coz, jesli w swojej wyobrazni wymazecie male biale skorpiony, ogromne karaluchy, kraby z ciemnej "lazienki" i inne takie lokalne zwierzeta, to mozemy Wam zdradzic, ze ten raj to chatki Bo Daeng na Ko Jum, gdzie gromada radosnych cyganek zawiaduje grubiutka i slodka Deela i wtorujaca jej smiechem rodem z dobranocek - Rosa!
odpoczywalismy tam przez prawie 5 dni. woda nadaje sie idealnie do ulozenia na niej swojego ciala w bezwladzie i poczucia sie jak azjatycki plankton (bez zagrozenia polowem, hura!). plaze sa puste, jest cicho, nad glowa co pare chwil przelatuje orzel a czasem zawisnie i patrzy.. kraby i krabiki uciekaja na bezpieczna odleglosc gdy kroczy sie po plazy. Maciek co jakis czas jakiegos ganial ale Wam to odradzam ze wzgledu na kondycje psychiczna kraba po takiej "zabawie"...
to na co trzeba uwazac na plazy to poparzenie sloneczne, a poza plaza sa to rozne male ale kasliwe zwierzeta typu weze, skorpiony i inne takie. na szczescie my nie zapuszczalismy sie w rejony gdzie jest ich wiecej i spragniony wypoczynku przybysz moze ich prawie nie zauwazyc (i przypadkiem zdeptac w nocy w lazience). usmiechnijcie sie, w koncu to tropiki!

Ko Jum codziennie obdarzalo nas widokiem na pobliskie Ko Phi Phi zaladowane po czubek turystami placacymi fortune by opalac sie jeden na drugim. ladnie to wygladalo, gdy saczylo sie shake z mango za 2,50PLN, patrzac na zachod Slonca. a kazdy zachod jest inny i kazdy jest sliczny. z reszta nie tylko zachod, w ciagu dnia tez jest slicznie :) czasem na horyzoncie widac deszcz przesuwajacy sie powoli, a czasem lekko oslepiajace odblaski swiezego poludniowego swiatla.
widzicie Ko Phi Phi? fragment tam po prawej stronie:
na Ko Jum mieszkaja glownie Morscy Cyganie, wywodzacy sie Malezji, Indonezji i Tajlandii. co roku odprawiaja modly i robia wielka calodniowa impreze, by okazac szacunek Bogu i Naturze i prosic o pomyslnosc. byc moze z tego powodu nikt z tej wyspy nie zginal podczas tsunami w 2004 roku, co jest wyjatkiem, bo na sasiedniej Ko Lancie zycie stracilo wielu ludzi. inne blogoslawienstwo spelnia sie w postaci czystej wody, w ktorej mozna sie spokojnie kapac. gdy na pobliskich obleganych Ko Phi Phi i Ko Lanta przy brzegach czekaja na ciebie meduzy ze swoimi parzydelkami albo wiecznie glodne male rybki, tutaj wchodzisz do wody i nic cie nie rusza. bo tego nie ma! woda jest czysta, moze nie tak jak te z idealnych turkusowych pocztowek, ale w czasie przyplywu gdy weszlam po brode to widzialam swoje stopy i dno. jedyne niebezpieczenstwo o jakim uslyszalam to plaszczki z trujacymi ogonami rezydujace na glebszych wodach. ale tam sie nie zapuszczalam. z drugiej strony, woda obfituje w kalmary i ryby, niektorzy nasi sasiedzi samodzielnie zdobywali obiad z pomoca linki zakonczonej wabikiem i butelki na ktora sie to nawija.
a oto autorka bloga w towarzystwie przeslicznego cumulonimbusa, spiesznie przemieszczajacego sie w kierunku Ko Phi Phi, by wykurzyc z plazy tlumy turystow ;)

na Ko Jum dowiedzialam sie czegos wiecej na temat sytuacji ludzi z wysp dotknietych tsunami. niestety nie jest fajnie - kazda rodzina (a rodzina to czesto parenascie ludzi) dostala jednorazowo 200PLN jako zapomoge od rzadu. oczywiscie to prawie jak nic. prawo w Tajlandii jest takie, ze jesli przez 4 lata teren nie jest uzywany i gospodarowany, to przechodzi on w rece panstwa. w takiej sytuacji po tsunami wiele rodzin, ktore prowadzily restauracje, noclegi lub inne uslugi, pozostalo w samotnosci na lodzie, gdzie kazdy krok prowadzil do upadku. tylko niektorym ciezka praca udalo sie odbudowac swoje zycie, czyli swoja prace. inni stracili teren bo zabraklo im pieniedzy na odbudowe (bo co to jest 200PLN na rodzine po takim kataklizmie?!) i teren przeszedl w rece panstwa, po czym przeslizgnal sie z tych lepkich lapek w lapy duzych firm, ktore wybudowaly drogie i luksusowe wille, wynajmowane za cale fortuny bogatym turystom (albo tez pewnie politykom). w ten sposob zniknal swiat tanich i przyjaznych noclegow na Ko Phi Phi i wielu pobliskich miejscach dotknietych katastrofa. dlatego Deela z chatek Bo Daeng odlozyla na bok prace nauczycielki i przyjechala pomoc rodzinie prowadzic interes. zasadzila nowe drzewa, odbudowala zniszczenia. na naprawe lodzi nie natraczylo pieniedzy do teraz, pozostawila ja wiec jako dowod na niewystarczajaca pomoc rzadu, do ktorego cala wyspa pisze petycje wzywajace do pojawienia sie osobiscie na miejscu. najpelsze jest to, ze na Ko Jum byly 3 wioski ale rzad przez 4 lata nie przyjmuje tego do wiadomosci, w zwiazku z tym pomoc kierowal tylko to 2 wiosek od ktorych sa nazwy wyspy i ktore widnieja na mapach. coz, zycze tej rodzinie powodzenia i wierze ze sie uda, bo to sa bardzo pozytywni i silni ludzie i wyjatkowo spokojne miejsce.

a teraz, by tradycji stalo sie za dosc, publikuje zdjecie swoich stop w towarzystwie tradycyjnego sarongu w kwiaty:

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hura! niech zyje (jednak) cywilizacja, ktora to,
znow nam Kozice na necik przyniosla!
caluje
iwakoz
ps Na zdjeciu z Toba, chmura w tle wyglada jak Twoj cien.
Jak Ty to robisz?
O, latajaca Kozico!

Anonimowy pisze...

Jedna z Twoich najlepszych relacji. Ciepła, refleksyjna, wyciszona. No i ten znakomity fragmencik, który sobie skopiowałem do folderu "najpiękniejsze cytaty, maksymy" -

...niestety nie zdążyłam się spytać kogokolwiek o znaczenie tych nazw, ponieważ na tej wyspie czas nie istnieje, wiec nie mogłam z tym zdążyć...

Naprawdę piękna myśl.
pozdrawiam
Tata Maćka

kozica! pisze...

dziekuje, ciesze sie :)