sobota, 21 marca 2009

Bangkok po raz ostatni.. i lot do domu

ostatnie dni w Bangkoku nie były tak gorące jak zapowiadała dotychczasowa pogoda - było troszkę pochmurno, dzięki czemu byliśmy w stanie ruszyć się dalej niż obręb Banglamphu koło Khao San Road. Maciek zrealizował swoje marzenie i odwiedziliśmy jeszcze raz rzekę Chao Phraya i linię skytrain, co było bardzo dobrym posunięciem, bo mogliśmy obejrzeć Bangkok jeszcze raz od strony wody i powietrza i pobyć z ludźmi którzy tu mieszkają.
im bliżej do wyjazdu, tym silniej dawało o sobie znać ssanie - tęsknota za podróżowaniem po Azji pd-wsch. najpewniej widać to w moim wzroku, gdy obserwowałam zachmurzony Bangkok z wysokości linii skytrain'a:
ostatni obiad w centrum Bangkoku zjedliśmy w Siam Paragon, centrum handlowym, tuż przy Siam Ocean World w ktorym juz na samym początku podróży złożyliśmy wizytę. zjadałam pyszny plaster tuńczyka obserwując jedno z ogromnych akwariów, wokół którego zbudowany był blat stołu. całkiem relaksujące doznanie :)
nie ma co się rozdrabniać, pokochałam to miejsce, to miasto, bogate w blaski i cienie nowoczesności, pełne pysznego taniego jedzenia, zakorkowane i duszone w smogu, różnorodne religijnie, ogromne.

przed wyjazdem poczyniliśmy wspomniane już wcześniej przeze mnie zakupy a przy okazji zdołalałam jeszcze raz popatrzeć na Bangkok jak na ogromną galerię fotografii Króla Tajów:
zakupiłam również muzykę komponowaną przez Króla, mój tata stwierdził inspirację prądami muzycznymi lat 60' i 70'. muzyka ta szczególnie dobrze nadaje się jako spokojne tło muzyczne do spotkania rodzinnego ;).

przed wylotem spotkaliśmy się z , gdzie zostaliśmy uraczeni ciepłym posiłkiem oraz pysznym deserem tajskim i porcją ciekawych opowieści. razem pojechaliśmy na lotnisko i pomachaliśmy sobie na "do widzenia" - bardzo dziękuję za tak miłe pożegnanie Tajlandii :).

Hipopotamek przyprowadził sobie z dzielnicy Banglamphu ładną Tajkę, Jelonkę, z którą pozował do pożegnalnego zdjęcia na lotnisku:
Jelonka, tajska dziewczyna Hipopotamka, poleciała z nami do domu. przypuszczam że chwilę jej zajmie zauczenie się języka polskiego ale Hipopotamek już ją edukuje. Jelonka razem z nami wyglądała Polski z okna samolotu, przy okazji wzdychając zachwytem gdy obserwowała dywan z białych chmur oświetlanych porannym światłem:

cóż, podróż po Azji pd-wsch już się skończyła, spakowaliśmy plecaki w hotelu w Bangkoku i już jesteśmy w domu..
ale to nie koniec podróży jaką jest życie! zainspirowana rozmową z huevoscocodrilo postanowałam założyć bloga poświęconego poznawaniu mojego kraju, czyli Polski. już jest - Podróże po Polsce, czyli koza w Polsce! dziś o świcie (czyli przedpołudniem czasu azjatyckiego) obudziłam się o wschodzie Słońca w moim domu w Międzylesiu warszawskim i stworzyłam miejsce, które będę stopniowo wypełniała treścią i zdjęciami. zachęcam do odwiedzania i sugerowania lokalizacji które warto zobaczyć. myślę, że sama Warszawa jest bogata w takie miejsca, a co dopiero Polska!!! cudze chwalicie, swego nie znacie - tak się mówi i tak myślę że często jest i z tego powodu moja pasja podróżowania skupi się w najbliższym czasie na obszarze w którym żyję (bo kasy na podróżowanie dalej obecnie brak, hehe). spróbuję spojrzeć na to miejsce z innej perspektywy, tak jak naturalnie robiłam to w Azji.

na tym blogu będzie jeszcze parę wpisów o Azji pd-wsch, to pewne, więc zapraszam do odwiedzania mnie jeszcze jakiś czas.

2 komentarze:

Leonard pisze...

Halo Olga,

Dodaje male podscriptum do Twojej relacji: http://tribudragon.blogspot.com/2009/03/opuscili-juz-tajlandie-i-wrocili-do.html :)))

Jak juz odblokuje mi sie konto meilowe do podesle fotki.

i teraz bede czekac na relacje o Polsce...:)

kozica! pisze...

dzięx ;) super minidokument ;) zaraz wyślę Ci nasze zbiorowe portrety z Waszego domu.

co do Polski, to już jest jedna notka na temat Wrocławia, w którym bywałam parę razy i który kocham szczerze :) link: http://kozawpolsce.blogspot.com/2009/03/wrocaw-okolice-rynku-i-dworzec-kolejowy.html