czwartek, 5 lutego 2009

Pai + podrozowanie

Pai
Pai to, Pai tamto.... :) tyle juz slyszelismy o Pai zanim tu przyjechalismy, ze juz mielismy prawie ze gotowy obraz tego miejsca w naszych glowach. ze Pai to male mile miejsce gdzie mieszka duzo artystow, gdzie wystarczy przejsc 10 krokow i wszedzie na ulicach odbywa sie jam session, ze wszyscy tam jezdza i ze jest obok jakas duza jaskinia wodna. byc moze nie mielismy dosc weny by wybrac sie do tej jaskinii (po Niah na Borneo i Vang Vieng w Laosie jestem odurzona jaskiniami), tym bardziej ze byla ona 40km stamtad i dostepna na motorze ktorym nie jezdzimy, ale za to ja mialam silna potrzebe pomuzykowania wspolnie z tymi artystami, o ktorych mielismy sie potykac w Pai ;).

ale co to w ogole jest to Pai? jest to miejsce, do ktorego by sie dostac z Chiang Mai, trzeba wytrzymac 762 zakrety. przez zakret rozumiem tu Prawdziwy Ostry Zakret ktory pokonuje sie na 1 lub 2 biegu silnika pojazdu. gdy juz tam sie dotrze, widac pare ulic, atmosfera jest przyjazna, ludzie zwykle otwarci i swobodnie wchodzacy w kontakt. w ciagu dnia leniwe miejsce, w nocy zamienia sie w mile i muzykujace skupisko restauracyjek, barow i klubow z muzyka na zywo przeplatane jak warkocz ulicznym targiem. to takze wymarzona mekka grajacych na gitarze Tajow, dla ktorych ten instrument ma wyjatkowa magiczna wartosc. ale dla mnie Pai to przede wszystkim miejsce spotkan, gdzie nie ma problemu w zagadaniu do kogokolwiek z jakiegokolwiek powodu. poznalismy tam przemilego mlodzienca z Toronto, Kagana, ktory zechcial sie nauczyc paru rodzajow prosb o ziemniaki w naszym jezyku (Maciek okazal sie niezwykle wymagajacym i skutecznym nauczycielem ;) oraz dalismy sie zaczepic Polakowi, ktory okazal sie adeptem Muay Thai w lokalnej szkole, a po blizszym poznaniu takze ekstremalnym podroznikiem i arcyciekawym czlowiekiem, ktory podarowal Mackowi upragniona ksiazke (na szczescie Cejrowskiego, czyli ciekawa!).

muzyki w Pai nie ma tak duzo, jak o niej slyszelismy, ale moge polecic bar The Sanctuary przy mostku i pobliskich pare innych, do ktorych mozna trafic kierujac sie sluchem. muzykowanie rozpoczyna sie o godzinie 9 wieczorem. postanowilam skusic los i pospiewalam ludowe polskie piesni chodzac po ulicach ale nikt sie nie dolaczyl ani nie zagadal. z tego wnioskuje ze niestety az tak rozowo w Pai nie jest ;). za to gdy juz sie usiadzie w ktoryms z tych muzycznych barow, mozna uslyszec na prawde fajne brzmienia, poczawszy od glebokiego dzwieku gitary akustycznej, przez autorskie piosenki i takie inspirowane wczesnym amerykanskim gospelem, flet poprzeczny, az po tajski zespol lekko zblazowanych i dajacych czadu bluesmanow, przy ktorych glowa sama zaczyna lekko sie kiwac.

blisko mostku spotkalismy pare drzew kompletnie bezlistnych, z ktorych spadaly wielkie zolte kwiaty. jakis romantyczny mlody Taj na bialym motorze (czytaj: rumaku) ulozyl z nich krotkie i tresciwe "I LOVE U" i czekal na swoja ukochana/ukochanego w cieniu bezlistnego lecz kwiecistego drzewa. a cien by sie na prawde przydal, bo Slonce swiecilo w Pai szczegolnie silnie. moze dlatego, ze to miasteczko/wioska jest na wysokosci 1095m n.p.m.? wrazenie upalu poteguje bezlitosna susza pory suchej. nie wytrzymalismy, odbilo nam i zaczelismy zataczac kola chodzac po rzece. a potem postanowilam zalozyc konto Google Analytics, ktore od tamtego dnia zlicza rozne ciekawe statystyki dotyczace odwiedzin na tym blogu i jestem zaskoczona tym co tam widze :) nie wiedzialam ze czyta mnie tyle osob z takich przeroznych miejsc na Swiecie! Serdecznie Was Wszystkich Pozdrawiam :))))

o Pai chcialam jeszcze napisac, ze jest tam duzo psow i samotne wycieczki noca nie sa przez niektore z nich mile widziane. nie widzialam tam pudelkow i stad mam watpliwosci czy byla to prawdziwa Tajlandia ;). spotkalismy wielu ludzi spoza Azji, mieszkajacych tam juz dluzszy czas. poza tym jest to miescina polozona w odleglosci 4-8km od wiosek gorskich grup etnicznych, do ktorych jednak postanowilismy sie nie wybierac, bo: 1. wszyscy jezdza do Pai z Chiang Mai (15 minibusow i chyba 7 autobusow dziennie!); 2. czytalismy i slyszelismy od podroznikow ze mozna tam zastac glownie turystyczne bazary. ale oczywiscie jesli ktos chce sprawdzic to droga wolna :). generalnie miejsce okazalo sie na tyle ciakwe, ze wg mnie warto bylo je odwiedzic.

Podrozowanie
chcialabym napisac jeszcze cos na temat podrozowania. ostatnio czulam stopniowo narastajacy brak satysfakcji ze sposobu w jaki podrozuje. z pewnoscia miala w tym udzial choroba ktora mnie powalila w Laosie (jedna i druga), ktora mnie unieruchomila i oslabila na tyle, ze nie moglam poznac prawdziwego Laosu (czyli wioch). mam takie uczucie, ze brakuje mi kontaktow z ludzmi tutaj, ktore wykraczalyby poza schemat turysta-organizator. chcialabym czegos, nie wiem czego dokladnie bo jeszcze tego nie doswiadczylam, ale na pewno jest to cos w rodzaju swobodnej relacji pelnej autentycznej checi poznania, poza pieniedzmi (czyli turystyka). zaczely mnie nudzic obiekty turystyczne, budynki.. a tak na prawde po prostu mam dosyc myslenia typu "to co tutaj moge zobaczyc?" w kazdym kolejnym miejscu w ktorym sie zjawiam i do ktorego sie udaje. nie szukam juz atrakcji, bo mnie nie zaspokoja. jedyna rzecz tego rodzaju, z jakiej sie ciesze, to 33. Flower Festival ktory sie bedzie przetaczal ulicami Chiang Mai przez najblizsze 3 dni, poniewaz kocham piekno kwiatow i ich sliczne naturalne glebokie zapachy. chcialabym moc sie dzielic czyms wiecej niz pieniedzmi, ktore tu wydaje.. chcialabym moc tez miec dostep do czegos wiecej niz to, co za nie dostaje. czuje, ze otworzyl sie we mnie i tej podrozy jakis nowy rozdzial.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Na haslo : jak zwiedzac i co? znalezlismy uniwersalna odpowiedz, podczas wloczegi ostatniego lata: tam gdzie jestes, wejdz na najwyzsza wieze i zobacz:)
Czy Wy tez cos takiego praktykujecie?
caluje
iwakoz

tonkpo pisze...

Apropo miast artystycznych. W nowym FIO chcemy malować obrazy barokowe (pocałunki http://photos.nasza-klasa.pl/1243905/67/other/std/f6ecedf066.jpeg ). I jedziłem w rejonie Lwówka Śląskiego. Nagle wjedzam do jednego z celów - wioski Pławna - witam mnie baner "witajcie w magicznej wiosce"... Cała wioska to jeden wielki warsztat artystyczny malarsko-rzeżbiarsko-teatralny! dokładnie pośrodku odcinka nowego planowanego szlaku :) http://www.milinski.com.pl/agro_pl.html - to jest miejsce gdzie można śpiewać i malować jednocześnie NIE będąc w Tajlandi :)

ZDROWIEJ :)

kozica! pisze...

iwakoz - ostatnio tak, bylismy dzis na wzgorzu Doi Suthep, mam dla taty zdjecia panoramiczne :) to co sie wyroznialo to kwadrat starego miasta oraz lotnisko.

grzegorz - chetnie odwiedze te miejsca jesli sa tak fajne jak piszesz :) niestety na naszej klasie nic nie podejrze bo nie mam konta i nie zamierzam ale moze ktos skorzysta.