wtorek, 13 stycznia 2009

Vang Vieng

wow! Laos zaskakuje :)

Vang Vieng.. gdy odwrocimy litere V, to uzyskamy spiczasta gore, ktora nagle wyrasta z plaskiego krajobrazu linii.. i takie wlasnie gory wyrastaja tutaj, w wiosce-miasteczku, polozonym 3h drogi autobisem na polnoc od Vientiane.

szczesliwie zdazylismy zajac ostatni mily domek bambusowy w Other Side Guesthouse, po drugiej stronie rzeczki. budzimy sie, otwieramy okiennice i wpuszczamy cieplo slonca i widok tajemniczych spadzistych gor oraz wyschnietych pol ryzowych koloru ochry. otwieramy przeciwlegle okno i widzimy rzeczke i domki po drugiej stronie oraz kaczki kapiace sie na brzegu. otwieramy trzecie okno i widzimy miejsce na palach, polozone wzdluz rzeki, gdzie zaraz zjemy pyszne sniadanie, a pod nimi ganiajace kurki! jest ciepla woda, domki sa wlasciwie nowe, a prowadzi do nich przez rzeke drewniany most, hustajacy sie pod kazdym krokiem ;) to wszystko za 4,5USD od osoby. jeszcze jacys chetni?

wschod Slonca nad nasza rzeczka

obracam sie i widze juz gory o wschodzie Slonca. nad nimi majaczy jeszcze blady Ksiezyc.

zachod Slonca nad gorami i polami - jeszcze je widac, jak rubin
dla wielbicieli walk kogutow dodam, ze co tydzien o godzinie 9 rano w sobote odbywaja sie one 500m od naszych domkow. wyjezdzamy wczesniej wiec nie zobaczymy (z reszta mam watpliwosci czy chce to widziec, walki ludzi to ich decyzja ale koguty przymierzane do sparingow to inna sprawa).

gory tutaj maja charakter nagle wyrastajacy z ziemi. skaly sa ostre jak brzytwa i hartuja dlonie przy wspinaczce. nie jest latwo sie wspinac ale mysle ze jest warto to robic, dopoki robi sie to powoli i uwaznie. my mielismy akurat buty ktore trzymaly sie stopy ale widzielismy mase ludzi, ktorzy beztrosko wybrali sie tam w japonkach - uhh! ale ale, nie dosc ze sa tu gory, to jeszcze w nich sa jaskinie! wciskalismy sie w niskie i waskie tunele, gdzie czuje sie tylko przytlaczajaca obecnosc kamienia wokol..

na razie taka impresja, bedzie wiecej jutro, po wycieczce rowerkami ;)

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

ooooo!otwieram szeroko usta z wrażenia i wyobrażam sobie te góry:)
Rozumiem, ze jutro porównam wyobrazenia z Twoimi zdjęciami?
pozdrowienia
iwakoz

kozica! pisze...

tak

Anonimowy pisze...

piękny skrawek Ziemi, ten Laos.
dziekuję i całuję
iwakoz

Anonimowy pisze...

Ciekawam geologicznej metryki tych okolic. Te góry to jakieś ostańce? Muszę to sprawdzić:)
Ten wschód słońca był chyba dość chłodny?
Pozdrawiam P-a

Anonimowy pisze...

Ha, bardzo chlodny okolo 10 stopni! ogolnie nosa ciezko wychylic nam tu z zza koldry, aby chociazby w nocy pojsc siku, bo chatka nasza to taka chatka z trzciny, desek i cegiel nieogrzewana rzecz jasna. No i 10 stopni takze nad ranem w chatce Ale Olga bardzo dzielnie wstala o swicie i zrobila zdjecia. Za to dnie bardzo mile max 24 stopnie w cieniu, slonce przyjemnie grzeje, nie piecze, taki nasz polski cieply sloneczny sierpien w Laosie mamy. Ale prognozy mowia bedzie w najblizszych dniach z dnia na dzien cieplej i noce stopniowo ogrzeja sie do 18 stopni, a dnie do 29. Oczywiscie przy czystym niebie.
Co do ostancy to nie wiem co to jest, ale cala polnocna czesc Laosu to gory. Te kolo Vang Vieng sa bardzo ciekawe, bo nie sa zaokraglone wlasciwie tylko wybijaja ostro w gore i koncza sie jak brzytwy. Woda wyzlobila w nich piekne rzeczy - jaskinie i niezwykle ostre jak igly kamienie po ktorych si wspinamy czasem.

Maciek