sobota, 27 grudnia 2008

Sajgon = Ho Chi Minh City

o Sajgonie pokrotce. miliony motorow, smrod jak nie wiem, kupa ludzi, miasto wygladajace podobnie w kazdym zakatku.. i male waskie uliczki pelne uroku, ciszy i mieszkancow Sajgonu. to miasto niewatpliwie zyje intensywnie, tak jakby dostalo przed chwila zastrzyk adrenaliny dozylnie. tyle, ze efekty utrzymuja sie o prawie kazdej porze. ludzie tutaj niewatpliwie ciezko pracuja, co jakis czas widac bdowe albo burzenie pod budowe.

zarcie jest pyszne gdziekolwiek by go sprobowac. jesli sajgonki sa za twarde, wystarczy je wrzucic do zupki warzywnej, ktora podaje sie tu jako picie. jest tez ekstremalnie tanio (konkrety w notce o jedzeniu). jest jedzenie wegetarianskie, wiec nie musimy szukac restauracji z takimi daniami przez 10 minut, jak to bywalo w Malezji ;). nawet slodycze maja pyszne - cukierki z kokosa kroluja!!! jesli bede kiedys miala czas i pieniadze, to tu wroce. oczywiscie jesli przezyje kolejne przejscie przez ulice Sajgonu ;). nie uwierzycie co sie tu dzieje na drogach... i chodnikach czesto tez.. (zwykle ich w praktyce nie ma, bo sa zastawione przez motory).

pisalam juz, ze widzielismy tu muzeum poswiecone wojnie "Wietnam-USA" (chociaz wiadomo ze to nazwa umowna). pelno w nim bylo fotografii, dokumentujacych chore poczynania chorych na umysle ludzi. zdjecia pelne cierpienia, puste smutne oczy Amerykanskich "chlopcow" albo wyraz twarzy zdobywcy u zolnierza, trzymajacego w jednej rece karabin, a w drugiej resztke korpusu Wietnamczyka. oczywiscie palil papierosa, bo to bylo zdjecie pamiatkowe z jego trofeum. byly tez zakonserwowane zwloki noworodkow, znieksztalconych przez chemikalia, ktore tu masowo byly rozpylane itp. ciesze sie, ze teraz widze na ulicach zdrowe i usmiechniete dzieci i ludzi z dusza, ktorych spojrzenia sa zywe. ciesze sie, ze ta wojna ich nie stepila na zaboj.

Sajgon jest tez miejscem, gdzie mozecie zobaczyc kolorowe swiatynie "buddyjskie", co oznacza chinskie swiatynie, w ktorych umieszczani sa jako dbre duchy ci, ktorzy sie sprawdzaja jako opiekuncze duchy. zawsze okadzone i pelne dymu, z zapalonymi migocacymi kolorowymi lampkami, czerwonymi scianami i smokami obwijajacymi sie wokol slupow, te swiatynie niezmiennie pozostaja miejscem gdzie mozna odetchnac po kolejnym przejsciu przez ulice ;).

co jeszcze o Sajgonie? dawno nie widzialam slumsow, a tutaj zobaczylam. mam na mysli blaszaki w ktorych mieszkaja ludzie. poza tym kokosy sa taniutkie i pyszniutkie, wiec sie nawadniamy z Mackiem pare razy dziennie z ich pomoca. kupilismy tu Wam i Nam pare prezencikow, ktore wyslalismy pare dni temu - dojda za 3 miesiace wiec cierpliwosci ;). poczta wygladala na profesjonalna i godna zaufania, wiec wyslalismy zwykla paczka droga morska - najtansza opcja.

nasze zdrowie ma sie dobrze, kupy regularne i temperatura juz w normie :D bardzo sie z tego cieszymy :). przepraszam, ze moze kogos urazam taka bezposrednioscia, juz tlumacze. w Indiach temat stanu przewodu pokarmowego byl na porzadku dziennym pare razy dziennie, jako ze prawie caly czas ktos z nas mial rozwolnienie. tutaj tez jest Azja, wiec opiekujemy sie szczegolnie zdrowiem naszego ukladu pokarmowego i zapewniamy o jego dobrm stanie naszych najblizszych. :) tyle wyjasnienia!

a teraz plany.. jutro o 8 rano mamy autobus do Kambodzy, do Phnom Pehn, czyli stolicy. trzymajcie kciuki zeby na granicy nie udalo sie straznikom wyludzic od nas kolejnych nielegalnych oplat w dolarach. to niezle cwaniaki, sciemniaja podobno ze to oplata za obsluge przy przekraczaniu granicy. jassne.... jest to oczywiscie nielegalne i mam nadzieje ze za o odpracuja spolecznie! naciaganie ludzi w taki sposob to jest chamstwo i tyle. zauwazylam, ze oboje z Mackiem nastawiamy sie na ciezkie przezycia w Kambodzy dotyczace oszustow. mielismy rozgrzewke w Indiach wiec moze to wystarczy by nie dac sie obrobic cwaniakom? :)
kolejne dni to nowy rok w Siem Reap, ktore jest miastem obok zespolu swiatyn Angkor: sluzy za noclegownie, miejsce do relaksu i organizowania wycieczek. zamierzam z takiej wycieczki skorzystac albo kupic dobry przewodnik, bo samo zwiedzanie Angkoru mi nie wystarczy - nie chce by byla to dla mnie blizej niezidentyfikowana budowla. jesli wiecie cos ciekawego o Angkorze, napiszcie nam! mama Macka juz zaczela nam pisac takie informacje i jest to bardzo ciekawe - dziekuje :)

chyba juz wystarczy. pod spodem notka o delcie Mekongu sprzed chwili. milo bylo, polecam poczytac. do napisania. a, fotki potem, na razie nie mam jak.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hej,
pewnie juz to wiecie, ale sama sie wlasnie dowiedzialam, fascynujace:)
(prawie kopaia str. www.horyzonty.pl)

Angkor Wat i Angkor Thom:
Tajemnicze państwo Khmerów niegdyś obejmowało, oprócz Kambodży, dzisiejsze tereny Tajlandii, Laosu i Wietnamu. Jego stolicą był Angkor Thom. Miasto zostało w XV wieku porzucone przez mieszkańców, a jego liczne budowle zarośnięte przez dżunglę i zapomniane na setki lat. Odnalezione przez francuskich badaczy i odrestaurowane przez archeologów należy dziś do najcenniejszych zabytków w Azji.
. Kilkanaście świątyń i budowli, a wśród nich najcenniejsze: Angkor Wat, Bayon, Ta Prohm i Banteai Srei.
. Monumentalne bramy miejskie, tarasy królewskie, stare mury i groble oraz baraje, czyli olbrzymie zbiorniki wodne.

Phnom Penh i Mekong:
. wzgórze Phnom - legendarna kolebka miasta i położony u jego stóp zegar kwiatowy
. Muzeum Narodowe, Pałac Królewski i Srebrna Pagoda - najważniejsza świątynia w kraju.
.współczesna historia Kambodży - "Pola śmierci" i więzienie S-21, które są głównymi symbolami martyrologii narodu w okresie rządów Pol Pota.
iwakoz:)

Anonimowy pisze...

Od pierwszego podsumowania Waszej podróży minął już tydzień, ale dopiero teraz moja refleksja na temat: "co tak nas gna po tym świecie". Pozwólcie, że posłużę się cytatem mojego ulubionego autora Ryszarda Kapuścińskiego z książki, również mojej ukochanej "Podróże z Herodotem"
"Herodot podróżuje, żeby odpowiedzieć na pytanie dziecka:skąd biorą się na horyzoncie statki? Skąd się pojawiają? Skąd przypływają?A więc to, co widzimy własnym okiem, nie jest jeszcze granicą świata? Są jeszcze inne światy?Jakie? Kiedy dorośnie będzie chciał je poznać.Ale lepiej, żeby nie dorósł tak zupełnie, żeby trochę pozostał dzieckiem. Bo tylko dzieci zadają ważne pytania i naprawdę chcą się czegoś dowiedzieć.
I Herodot z zapałem i zachwytem dziecka poznaje swoje światy. Jego najważniejsze odkrycie-że jest ich wiele. I, że każdy jest inny.
Każdy jest ważny.
I, że trzeba je poznać, bo te inne światy, inne kultury to są zwierciadła, w których przeglądamy się my i nasza kultura. Dzięki którym lepiej rozumiemy samych siebie, jako, że nie możemy określić swojej tożsamości, dopóki nie skonfrontujemy jej z innymi.
I dlatego Herodot, dokonawszy tego odkrycia, odkrycia kultury innych jako zwierciadła, w którym możemy się przejrzeć, aby samych lepiej zrozumieć, każdego poranka, nie zmordowanie, znowu i znowu wyrusza w swoją podróż"
Kochani bardzo Was podziwiam i życzę abyście tak jak Herodot chłonęli ten świat z zapałem i podziwem dziecka.Czekam na dalsze relacje, zwłaszcza z Angkoru.Ja też wybiorę się tam na pewno razem z Tatą, no i oczywiście koniecznie zatoka Ha Long.Szkoda,że tam nie byliście. Pozdrawiam
Joanna, mama Maćka