czwartek, 11 grudnia 2008

Park Narodowy Bako - Borneo malezyjskie

no! troche czasu minelo ale za to macie juz 5 nowych fotek z Sentosy notke wczesniej i w tym watku tez troche fotek :)

aaale mamy teraz wycwiczone nogi..... bylismy w Parku Narodowym Bako na malezyjskim Borneo, w regionie Sarawak. BARDZO nam sie podobalo i polecamy wszystkim zainteresowanym tym, co to jest natura prawie na rowniku. park slynie z malp trabiastych (proboscis monkey), ktorych chyba nie widzielismy albo moze tylko jedna ale wysoko na drzewie. nazwa pochodzi od ksztaltu twarzy, czy tez moze nosa. mozecie sie wiecej o nich dowiedziec na oficjalnej stronie poswieconej ochronie tego przesympatycznego gatunku.

skupie sie na tym, co widzielismy napewno. bylo to mnostwo zielonych roslin, troche deszczu, makaki, korzenie, skaly podobne do meteorytow i inne cudowne rzeczy. Park Narodowy Bako odwiedzilismy przedwczoraj rano, dostalismy sie tam z Kuching autobusem a potem lodzia motorowa na duzych falach (bylo super, czasami lekko lecielismy tylkami w powietrzu, bo fala stosunkowo duza wzgledem lodki wyrzucala nas w powietrze a potem walilismy o morze z powrotem, tuz za fala i wtedy trzeba bylo dbac o pupy. moj zeglarski zew sie odezwal, czylam sie wspaniale). a do samego Kuching dolecielismy 8 grudnia z Singapuru, jak wiedac bezpiecznie, chociaz w chmurach. o Kuching bedzie kolejna notka, na razie widzielismy je tylko wieczorem.

a wiec Bako. ten park narodowy jest dosc maly ale to co sie w nim znajduje to podobno wstep do tego, co nas czeka dalej na Borneo pod wzgledem zycia roslin i zwierzat. teren jest pagorkowaty, dodatkowo wtedy gdy tam bylismy troche padalo, wiec wszystko bylo dosc sliskie. ale dalismy rade, wspinajac sie w naszych dzielnych trampeczkach. przez ich cienkie gumowe podeszwy dokladnie czulismy kazdy korzen.. prawdziwa refleksologia w wydaniu korzennym. stopy mi odpadaly po pol dnia chodzenia caly czas :) ale zgodnie z chinska medycyna tradycyjna powinnismy byc od tego hiperzdrowi, bo wymasowalismy sobie stopy. o co? o to!
widac jak sumiemy do przodu, dzielnie i nieprzerwanie.....
ilosc plesni w powietrzu i na wszystkim byla zdumiewajaca. zapachu oczywiscie nie mam jak opisac, ale przypominalo to miejscami cieply wilgotny mech z podgnilymi liscmi i plesnia. w roznych miejscach roznie pachnialo, w ogole tutaj wszystko pachnie roznie i inaczej niz u nas. wilgotnosc siega czasem 100% nasycenia powietrza gdy leje, a przecietnie nad morzem bylo 80-90%. to sie CZUJE. wskaznikiem jest np. zgnily reczniczek (niestety juz zgnil, smierdzi straszliwie slodka plesnia, musze kupic jakis swiezy).

po Bako szlo sie w gore i w dol, ale na gorze gdy sie juz doszlo, to pojawiala sie skala, podobna do powierzchni meteorytu. miejscami, nie wiadomo skad i dlaczego, pojawialy sie na niej dokladnie ksztalty kola. zastanawiam sie czy to naturalne wyzlobienie, czy jacys lokalni dawno temu zrobili te wzory. wygladaly zbyt regularnie jak na dzialanie deszczu czy czegos tam innego z gory, z reszta mozna bylo je porownac z wieloma nieregularnymi ksztaltami takimi jak na zdjeciu:
takie plaskowyze sa porosniete rzadziej, bo piasek zostal zmyty w nizsze partie wzgorz. roslinnosc jest tez nizsza, nie musi walczyc o swiatlo wiec nie pnie sie do gory tak nak na zboczach.
tutaj, na zboczach, korzenie maja radoche i placza sie gdzie badz, w niesamowitej ilosci!
przeswitujace swiatlo oznacza, ze jestesmy na skraju plaskowyzu.
w niektorych partiach wyspy las wydaje sie mlody:
drzewa sa ciensze, moze to specyfika gatunku ktory zdominowal ten obszar, a moze cos zniszczylo te czesc lasu i nowy dopiero rosnie. najgrubsze drzewa jakie spotkalismy to bambusy (mnostwo tyczek na raz w kupie) i durianowce (to z nich pochodza te smierdzace zielone owoce z kolcami) - obu tych drzew nie da sie objac rekoma.. mozna o tym zapomniec, za to moze paru osobom na raz wokol drzewa by sie udalo zmierzyc jego obwod.

w Bako gesto rosna sobie rosiczki i ich pobratymcy. taki kielichowaty egzemplarz miesozerny udalo mi sie zfocic, gdy jeszcze trawil swoja ofiare:
w Bako spedzilismy w sumie troche ponad 1 pelny dzien. przyjechalismy przed poludniem przedwczoraj i wrocilismy wczoraj po poludniu. noc byla mokra od deszczu tropikalnego i glosna od zwierzyny za oknem. informacja dla tych, co sie napalili na to sliczne miejsce: infrastruktura jest tu bardzo dobra, mozna przenocowac w wygodnych warunkach, zmyc z siebie pot zimna rzezka woda w lazience i zjesc conieco w stolowce. kuchnia tu moze nie jest pyszna ale jest, co sie bardzo liczy. nie radze brac drzemu na sniadanie, bo zanim o drzemie pomyslisz, juz obsiadly go mroweczki ;). nalezy uwazac na makaki:
slyszalam, ze niedawno przed naszym przyjazdem do Bako, jeden z makakow wyrwal facetowi z reki calkiem sporego Canona. mi makak ukradl 2 jajka. jak tylko makak widzi jajka albo kurczaka, to rusza do akcji. wyglada wtedy jak wcielone "JA TO JUZ PRAWIE MAM!!!!". widzialam tez makaka, ktory rozerwal zembami puszke koka-koli, siedzac sobie wygodnie i bezpiecznie na galezi drzewa. bylam z lekka zdumiona.. generalnie nie sa grozne tylko lubia MIEC. a wygladaja faktycznie slodko.

a na koniec............ ja na plazy!!!!
w tle plaza w czasie odplywu. skaly porosniete gesto roznego rodzaju drzewami: bananowcami, palmami, innymi ktorych nazw nie znam. ogromne kamienie w tle cale w mchu. na samej plazy jest masa mini krabow. chowaja sie szybko gdziebadz, gdy czuja stukot o piasek. Maciek byl nimi zafascynowany. :)

podsumowujac, Park Narodowy Bako niezle nas zmeczyl, wzmocnil i zachecil. bardzo nam sie spodobala roznorodnosc roslinnosci i widokow. Bako jest nad morzem, jakby na cyplu, dlatego chociaz troche tam wialo i orzezwialo nas w czasie wspinaczki po korzeniach i skalach. to bardzo pomaga gdy czlowiek jest zmeczony. generalnie bylo super :)

dzis jedziemy do centrum rehabilitacji orangutanow pod Kuching wlasnie powinnam isc na autobus, wiec mykamy i do napisania, kochani!!!!

ps. serdeczne pozdrowienia dla wlascicieli Hostel Cosmopolitan w Kuala Lumpur!!! :) wiem ze tu zagladaja i przesylamy im podziekowania za mily pobyt w Waszym hostelu!

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ale tam pięknie! Przypomina mi się "Fortepian" Jane Campion - tam też był taki gąszcz (ale bez makaków i zdecydowanie z większą ilością błota).

Borneo to dla mnie taki synonim wilgotnej i gęstej zieleni. Pamiętam jak w czasach szkolnych uwielbiałam na lekcjach geografii (gdy nauczycielka przynudzała) otwierać stary atlas (ze sputnikiem na okładce - kto pamięta?) i patrzeć na Borneo. Było całe ciemnozielone w delikatny wzorek oznaczający las tropikalny.
Dziękuję za fotografie. Chciałabym kiedyś znaleźć się na takiej plaży - z odsłoniętym przez odpływ piaskiem, krabami i ścianą egzotycznego lasu... (Niekoniecznie jako rozbitek;)

Olgo, mogę najbezczelniej w świecie użyć Twojego bloga do reklamy?
Chciałam zachęcić wszystkich Twoich czytelników do wybrania się na jakiś dobry film w ramach festiwalu Watch Docs-Prawa Człowieka w Filmie! Jeszcze do soboty włącznie (wstęp wolny - seanse w Muranowie i CSW). Z Borneo filmów nie ma, ale są z innych interesujących zakątków świata i na bardzo ciekawe i ważne tematy. A kto nie ma szans dotrzeć do Muranowa albo Zamku Ujazdowskiego - może zajrzeć na www.domysly.blox.pl :) Koniec reklamy:)
Pozdrawiam serdecznie i...idę spać.
P-a

Anonimowy pisze...

Olu,
dziękuję za obrazowo-opisowa relacje. Dzialasz na nas ozywczo, a nawet szalenczo!!!:))
Chcialoby sie rzucic to polskie bloto i powachac insze, razem z Wami!
caluje i sciskam
iwakoz
ps Dziekuję P-a za cenne informacje. Bardzo budujacy przyklad pojecia "Reklama"
(to mowi byla mediaplanner)

Anonimowy pisze...

Co do Borneo i tego lasu tropikalnego to niestety rzad Malezji tnie go rowno i rozjezdza, bo duzo tu roznych zloz i drewno cenne. Zreszta wystarczy zobaczyc ile przestrzeni jest chronione, tyle co paznokiec w stosunku do ciala. Las deszczowy szybko znika przez chciwosc ludzi i wlasciwie trzeba sie spieszyc aby go w wiekszej ilosci poczuc.

Maciek

kozica! pisze...

Paulina - spoko jak chcesz moge dac linka na blogu do strony festiwalu. jak masz jakis bannerek to daj adres to wstawie w notke na koniec.

iwakoz - zbieram dla Was mapy, a w przewodnikach jest info jak dojechac. jest tu na tyle porzadnie, ze tu wytrzymacie i nawet Wam sie powinno spodobac ;)

Maciek - tak, to prawda. (glupio Ci odpisywac jak siedzisz obok mnie!!!!) ;)