piątek, 28 listopada 2008

Kuala Lumpur - pierwsza impresja

dojechalismy! juhuuuu!!!!! 2 dni w autokarach, uff, uff, teraz dopiero sobie poszalejemy! ;) ostatni autobus to byl model super extra VIP i siedzacy mieli w nim bardzo duzo miejsca. oto dowod, to stan juz po wyciagnieciu nog do przodu na specjalnej platformie na lydki!!!:

jestesmy teraz w Kuala Lumpur, dotarlismy tu o zmierzchu. przywitaly nas korki uliczne i latarnie ozdobione metalowymi kwiatami hibiskusa przy lampach (z listkami ;). jazzi ;)
czuje ze odzyskuje natchnienie! :) w zwaizku z natchnieniem zrobilam pare kolorowych fotek specjalnie dla Was:
po wjechaniu do Malezji, w przydroznym barze, typowe deserowe lokalne "potrawy":
1.cos do picia, sok figowy i z kwiatow chryzantemy, oba z etykieta "Mniej cukru!" i bardzo slodkie:


2.czipsy z rybki ;) oprocz tego wielki wybor czipsow: z raka, krewetek, swini, kalmarow itd... przy okazji okazalo sie, ze jedlismy czipsy z raka w Bangkoku, bo wczesniej nie wiedzielismy co jemy.


zjedlismy tez pierwszy malezyjski obiad. byl smaczny, tym razem nie ostry. podobny do tajskiego a jednak czuc nutke nowego, innego pomyslu w tej kuchni:

oboje z Mackiem czujemy sie tu lepiej. byc moze to kwestia przelotnej deprechy zwiazanej z dzikimi ulewami na wyspach i poczuciem bycia uwiezionym.. a teraz .. nowe perspektywy, nowa kultura, zielono, niesamowite chmury i skaly wielkosci przeogromnej wyrastajace i konczace sie tak nagle jakby kiedys tu wpadly z kosmosu i nie zostawily zadnych sladow wokol po swoim upadku. ciekawe jakie jest pochodzenie geologiczne tych skal?

ziemia w Kuala Lumpur jest pomaranczowa. niebo tez jest noca troche pomaranczowe od swiatel miasta. jestesmy tu dopiero 3 godziny a poczulismy sie tu o wiele zywiej niz wczesniej. Tajlandia juz za nami, chociaz ja bardzo chcialabym wrocic na jej polnoc gdy sie troche uspokoi cala ta akcja z politykami. niesamowite jak pare godzin w innym otoczeniu moze dac okazje do polepszenia humoru i ogolnego pobudzenia! jutro zapewne przejdziemy sie na piechote po Kuala Lumpur, bo po drodze z okien autokaru widzielismy bardzo ladnie ozdobione budynki (aplikacje w stylu perskim). juz teraz, z baru nieopodal naszego hostelu (Hostel Cosmopolitan) widzielismy 2 wieze Kuala Lumpur, symbol wznoszacej sie potegi ekonomicznej tego kraju:
1.faktyczny wyglad wiez z oddali:




2.moja impresja bardziej artystyczna :)

swoja droga, faktycznie potega jest co raz wieksza i wieksza na pewno od Polskiej potegi, bo internet jest nawet w ulicznym barze (haslo dostepne za oplata za pomoca sms'a!). ceny sa tu zroznicowane, na razie moge smialo powiedziec ze jedzenie jest tu raczej tansze niz w Polsce.
te 2 wieze sa troche jak Palac Kultury i Nauki - widoczne z calego miasta i niosace informacje w drodze symbolu. pierwotny symbol PKiNu przeminal i z kazdym dniem mozemy nadac mu nowy (z tego co wiem obecnie PKiN jest symbolem sentymentu do Warszawy jako ciekawego miasta z przeszloscia jednak symbol ten jest nosnikiem swiezych i pozytywnych emocji, tak przynajmniej odczytuje wypowiedzi ludzi z ktorymi zylam w Warszawie). o symbolice wiez z Kuala Lumpur dowiem sie wiecej jutro i nawet wjedziemy na ktores tam pietro zeby zobaczyc panorame stolicy Malezji na wlasne oczy.
ach, bardzo dziekuje za komentarze! Maciek odpisal Wam w poprzedniej notce pod Waszymi komentarzami!
co dobezpieczenstwa, bo pytaja sie mnie o to juz wszyscy, to jest tak: jestesmy teraz w Malezji na polwyspie Indochinskim i tutaj nie ma rozruchow. na czesci Borneo tez nie ma, z tego co wiem. nasza trasa prowadzi w tym momencie na poludnie, przez Singapur, a tam tez jest bezpiecznie. jesli trzeba bedzie to przebukujemy port wylotu na inny niz Bangkok, nie powinno byc z tym problemu. problem z Tajlandia za to zaczyna naprawde nabierac na sile, bo w autokarz spotkalismy biznesmenow uciekajacych na inne miedzynarodowe lotnisko, z ktorego moga wrocic do domu! nie wszyscy sie przejmuja rozruchami w Bangkoku - spotkalismy pare Polakow ktorzy wracaja do domu za 1,5 tygodnia i nie wydawali sie zaniepokojeni tym, ze maja bilet z Bangkoku. coz, maja wszyskie informacje wiec ich decyzja co zrobia. my na pewno bedziemy bardzo uwazac, bo nie warto ignorowac takich informacji.
na koniec moze cos bardziej optymistycznego i spokojnego :) w Malezji jest swietnie rozwinieta technika wiec zapewne bede miala wiele okazji by dossac sie do komputera ze Skype. zapraszam na pogaduchy, moja nazwa to: czerwonazielonaniebieska. z rodzina juz przetestowalismy i bardzo fajnie sie gada, prawda rodzinko kochana?? :D jeszcze raz wszystkiego najlepszego dla mojego taty, ktory dzis obchodzi imieniny!!! huraaaa!!!! :* :))) ;)
no to ide sie umyc po tym wszystkim ;) do nastepnej notki kochani! dziekuje dziekuje dziekuje ze piszecie i dajecie znaki :) to mi BARDZO pomaga i daje duzo otuchy, szczegolnie w tych slabszych chwilach, a w tych milszych za to daje radosc jeszcze wieksza, bo pomnozona o Wasza radosc!!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Miło zobaczyć Cię z taaaakim uśmiechem na twarzy :)
Ładuj akumulatorki/ ładuj!
Napisz coś więcej o smakach. Jak smakuje napój z chryzantem? Jeśli tak/ jak pachną te kwiaty -to powinien być raczej wytrawny?:)

Tylko/ proszę/ nie daj się nigdzie skusić na "ghost soup". Wczoraj przy porządkach znalazłam stary nr NatGeo z artykulem o dziwnych potrawach ze świata. I był m.in. opis tej azjatyckiej zupy z ryb i jarzyn/ przygotowywanej w bardzo okrutny dla rybek sposób:(

Uściski - P-a

Anonimowy pisze...

Oj fajnie sie gada, oj BARDZO! Dzieki tym pomyslom, nam sie wydaje ze jestescie gdzies
obok:-))
pozdrawiam
iwakoz