sobota, 22 listopada 2008

Bangkok -- Ko Tao

taa.. co wiedziala powiedziala! oczywiscie nie pojechalismy na Ko Samui tylko na Ko Tao :)). zanim cokolwiek o tym miejscu napisze, chce, zebyscie wszyscy wiedzieli, ze ptaki nad naszym domkiem bambusowym mowia "ko tau". :D zajebiste :D co do reszty to nie wiem na razie nic, bo przespalam zachod slonca ze zmeczenia nocna podroza. na prom tez czekalismy 4 h po tym, jak juz raz bylismy w polowie drogi i zawrocilismy. Maciek sie niezle zarzygal, w sumie to przykre ze tak ma. ja z kozia dusza zeglarska mialam tylko lekkiego mula gdy przestawalam patrzec w horyzont albo glupi film. za to nadal nas oboje kolysze...

jednak zanim wyruszylismy na Ko Tao, spelnilo sie moje ciche marzenie spedzenia jeszcze jednego dnia w Bangkoku. pojechalismy na pociag do miesciny przesiadkowej dla Ko Tao i okazalo sie, ze nie ma juz miejsc. od rana czekalismy do 22.50 na siedzace miejsca (klasa z ruchomymi siedzeniami wiec i dalo sie przezyc i zabulilismy ostro). coz, Tajlandia to nie Indie - zarcie pyszne a pociagi drogie. ale wole to niz Indie. w ciagu dnia snulismy sie w miejscach nieodwiedzonych, plywalismy lodkami (Bangkok ma tez nazwe "Wenecja Wschodu") i bylismy w bardzo ciekawym, bardzo na nas dzialajacym, Wacie (swiatyni) buddyjskim. oto fotorelacja:

rzeka w Bangkoku i widoczek z przystani:
Budda sprzed malej swiatyni przy przystani tramwaju wodnego:
1. fotka turystyczna prezentujaca widok:
2. fotka kozia prezentujaca cos wiecej:
w srodku tej malej, remontowanej swiatynki, otwartej dla nas przez starego mnicha, usiedlismy nie tylko wg zwyczaju ale tez z wrazenia. wiele pozlacanych posagow Buddy. wszyscy Buddowie byli usmiechnieci. mialam wrazenie, ze szczegolnie ich twarze sie usmiechaly, gdy walnelam z Mackiem z calej pary w swiatynny dzwonek ;). posagi byly dla mnie nie jak posagi ale jak zywi Buddowie. tuz po wejsciu do tego miejsca moj umysl sie wyciszyl i sama zapadlam w medytacje, bez zadnego wysilku czy starania. Maciek tez tego doswiadczyl. w swiatynce byly takze 3 posagi medytujacych mnichow - takze pozlacane. rysy twarzy i ciala mieli jak zywe. dwaj sie usmiechali, a jeden - ten po srodku - mial powazny wyraz twarzy. chyba musial byc organizatorem klasztoru ;). zartuje. wszyscy 3 byli niesamowici, tak jak wszyscy zloci Buddowie w tej malej swiatyni posrod wielkiego remontu. przepiekne miejsce. nazwe podam jak wyczaje z mapy.

kwiat sprzed tej swiatynki oczywiscie pelen zycia, jak wszyscy zgromadzeni w jej wnetrzu:

szczerze mowiac, wczoraj od rana mialam zjazd. czulam sie rozbita z niewiadomych powodow. zwolnilam obroty, zapodziala sie radosc. w nocy, w pociagu, zaszla zmiana. zrozumialam cos niezwykle gleboko. dzis juz czuje sie lepiej, chociaz na razie niezbyt mam ochote przebywac na Ko Tao, ciagnie mnie raczej do polnocnego Chiang Mai. wiele z Was by powiedzialo: no co Ty Olga co Ty piszesz, ze nie chcesz byc na takiej zajebistej plazy, na zywym cudzie natury? no na razie nie chce.. ale pewnie sie to zmieni. plynelismy tu 2h (dla Macka bylo to prawdziwa tortura :( ) i to 2 razy, wiec na razie sie nie ruszamy zadnym mega kolyszacym katamaranem tylko rownowazymy zmysl rownowagi. jutro bedzie nowy dzien i zobaczymy co przyciesie nam a co my jemu :).

na zakonczenie, juz chyba tradycyjnie, zarcie tajskie w asyscie Macka (jak widac pychota):
i cos specjalnie dla pana z nickem "ojciec" ;)
kury z Chumporn:
(mam tego wiecej).

jeszcze suche fakty: kafejka na wyspie jest straszliwie droga i dosc powolna. bede pisac troche rzadziej, chociaz zobaczymy, moze sie tak nakrece, ze bede Wam chciala to wszystko przekazywac co dzien. zostaniemy tu pare dni. zycie w Tajlandii okazuje sie troche drozsze, niz sadzilismy ze bedzie. mozliwe ze wrocimy wczesniej. we'll see.

cmoki i tulaki, dziekuje za komentarze kochani moi :)) do nastepnego.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Strasznie mi głupio, okropnie mi wstyd, ale MUSZĘ jasno wyznać, ze UCIESZYŁAM się z Waszego domniemanego wczesniejszego przyjazdu. Moze zdazycie popodziwiac sniegi i mrozy w Polszcze.
Sniegi wlasnie dzis cicho przybyly.
Mimo, i ponad wszystko, zyczymy udanych, upojnych i dla Was obfitych wrazen z tej , jak to okreslilas, zajeZEN wyspy i nnych inszosci.
pozdr i CMOKI
iwakoz & Co

yano pisze...

To oszczędzajcie! :)